czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 1.

-Elena! Elena wstawaj! - Krzyknął mój brat, zrywając ze mnie kołdrę.
-Zaraz wstanę. - Odmruknęłam zaspanym głosem. Kocham go, ale budząc mnie tak wcześnie rano wcale nie sprawia, że moja miłość do niego wzrasta.
- Elen ja nie żartuję zaraz spóźnisz się do szkoły. Jeśli natychmiast nie wstaniesz, pożałujesz tego. - Odparł ze śmiechem powoli do mnie podchodząc.
-Dobra już. Wstaję.
Mówiąc, że tego pożałuje Jason miał na myśli łaskotanie mnie. Wie, że tego nienawidzę. Miał z tego dobrą zabawę, a przy tym szybki i skuteczny sposób do tego, żeby wygonić mnie z łóżka.
Poszłam do łazienki wykonać poranne czynności i już o 07;45 byłam gotowa do wyjścia. Rodziców jak zwykle o tej godzinie już nie było w domu. Bardzo ich doceniam. Ciężko pracują, aby zapewnić mi i mojemu bracie wszystko co najlepsze. Chociaż mogliby poświecić mi trochę więcej czasu.
Nareszcie doszłam do szkoły. Od razu udałam się do klasy, w której mieliśmy mieć pierwszą lekcję - biologię. Dosiadłam się do mojej przyjaciółki Lily. Jest wspaniała. Lubię biologię, więc lekcja minęła mi dość szybko. Wychodząc z klasy zauważyłam mojego chłopaka. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek. Szeroko się do mnie uśmiechnął. Chwilę porozmawialiśmy, gdy zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję.
W końcu koniec...mogę iść do domu. Pożegnałam się z Lily i Codym. Zadzwoniłam do mamy pytając czy odbierze mnie ze szkoły. Oczywiście zgodziła się, ale najpierw będziemy musieli zajechać do domu dziecka. Moja mama jest w nim kierowniczką. Nie lubię tego miejsca. Byłam tam tylko kilka razy i jakoś mnie tam nie ciągnie. Mama podjechała już swoim samochodem.
- I jak było w szkole? - Czule zapytała.
- Dobrze. Jak zawsze. - Uśmiecham się do niej.
Dojechaliśmy na miejsce. Mama poszła do swojego gabinetu po jakieś papiery, a ja zostałam sama w korytarzu.
Przeglądałam telefon, gdy nagle zauważyłam jakiegoś chłopaka na końcu korytarza. Szedł w moją stronę. Był już całkiem blisko mnie. Był bardzo przystojnym brunetem. Uśmiechnęłam się do niego, ale on tego nie odwzajemnił. Przeszedł obok mnie obojętnie. Wyglądał na smutnego...postanowiłam za nim pójść.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.