piątek, 18 marca 2016

Rozdział 5.

Obudziłam się. Był już ranek. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:50 co..przecież zaraz spóźnię się do szkoły. Jak poparzona pobiegłam do łazienki umyć zęby, a potem z powrotem do pokoju ubrać się. Założyłam pierwsze ciuchy jakie wpadły mi do rąk, wzięłam plecak i wybiegłam z domu.
Za kilka minut zacznie się lekcja. Zaczęłam biec, by szybciej dotrzeć na miejsce. Oczywiście jak to ja, spóźniłam się. Wpadłam do klasy. Na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Chciałam usiąść do swojej ławki, w kórej siedzę z Lily, ale moje miejsce było zajęte. Siedział na nim ten chłopak...Charlie bodajże. Tak, chyba tak miał na imię. Jak się poźniej okazało nie zdał i dlatego się tutaj przeniósł. Podeszłam do nich. 
- Hej..Lily zawsze siedziałaś ze mną. - Powiedziałam lekko zawiedziona.
- Tak, ale myślałam, że nie przyjdziesz, więc usiadłam z Charlim. 
- Oj, Elena usiądź dzisiaj gdzieś indziej. - Wtrącił się chłopak.
Nie opdowiedziałam już i usiadłam w ostatniej wolnej ławce na końcu sali. Dobra nic się nie stanie, jeśli ten jeden raz usiadę sama. Lekcja była bardzo długa i czas zdawał się dłużyć w nieskończoność. Wyszłam z sali udając się do łazienki. Podeszłam do lustra, a za mną ujrzałam Charliego. 
- Charlie? Czego chcesz? - Zapytałam oschle. Nie polubiłam go. Wiem...znam go dopiero jeden dzień, ale już wyrobiłam sobie o nim opinię i nie zanosi się na to, żebym ją zmieniła.
- Pogadać. 
- O czym? 
- O wszystkim...masz chłopaka? 
- Słucham? Skąd to pytanie? 
- Z ciekawości - Uśmiechnął się. 
- Tak, mam. 
- Szkoda. mogło być fajnie. Ale nie wszystko stracone. - Puścił mi oczko i tak po prostu sobie wyszedł. Myślałam, że polubili się z Lily, a tu taka niespodzianka... Postanowiłam nic narazie nie mówić blondynce. 
Wychodząc z łazienki zauważyłam mojego  chłopaka. Podeszłam do niego, a zaraz potem podszedł Charlie. 
- Idziecie gdzieś dzisiaj po szkole? - Zapytał blondyn. 
- Jasne, czemu nie - Odpowiedział Cody...aha zdecydował już za mnie. 
- To do zobaczenia w skateparku! - Krzyknął odchodząc. 
- Cody, a może ja nie mam ochoty nigdzie iść? 
- Oj daj spokój, będzie fajnie. - Pocałował mnie w policzek i poszedł do klasy. Jest niestety starszy ode mnie, więc nie mamy razem lekcji. 
Ostatnia lekcja mianowicie fizyka minęła dość szybko. Poszłam Cody'ego i razem poszliśmy do tego skateparku. Lily i Charlie byli już na miejscu.
- No w końcu jesteście...idziemy jeździć - Powiedziała z entuzjazem blondynka.
- Hmm może ja sobie dzisiaj odpuszczę.
Niezbyt umiałam jeździć na desce i nawet tego nie lubiłam. W ogóle mogłam tu nie przychodzić.
- Elena..no co jest z Tobą. Ale jeśli nie chcesz z nami jeździć i wolisz siedzieć sama to okej. Szkoda. - Odparła niezadowolona Lily.
Gdy to powiedziała cała trójka odeszła w przeciwnym kierunku. Dzisiaj było nawet dużo osób. Obserwowałam wszystkich, tych którzy jeżdżą. Wszystkim dobrze to wychodzi. Nie wiem co oni w tym widzą. Mnie to nie kręci. Siedziałam, gdy w tłumie zobaczyłam pewnego chłopaka. Leondre. Ciekawe co on tu robi...zdawało mi się, że akurat dzisiaj nie mogą nigdzie wychodzić. Tak, mają określone dni, w których mogą spędzić czas wolny jak chcą i iść gdzie chcą. Swoją drogą brunet całkiem nieźle jeździł. Ale nie..stop. Czyli musiał uciec. No ciekawe co na to powie moja mama hmm. Mały uśmiech wkradł mi się na usta. Będę miła dla niego, tak jak on dla mnie. Odwdzięcze mu się po ostatnim. Podeszłam do niego.
- Leo! - Krzynęłam z nadzieją, że mnie usłyszy. Nadzieja ahh. Krzyknęłam jeszcze raz na co chłopak z niezdowoleniem do mnie podszedł.
- Czego znowu chcesz?
- Też się cieszę, że Cię widzę Leo - Uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Jak miło - Przekręcił oczami.
- Możesz dzisiaj wychodzić?
- Tak.
- Nie kłam.
- Skoro wiesz, że nie to po co pytasz?
- Moja mama wie, że opuściłeś dom dziecka?
- Znając Ciebie niedługo się dowie.
- Nie znasz mnie.
- To w sumie dobrze. Posłuchaj nie mieszaj się w moje sprawy.
- A co jeśli będę?
- Pożałujesz tego.
- Jaki groźny - Zaśmiałam się głośno.
- Zostaw mnie.
Chciał odejść, ale nie pozwoliłam mu. Złapałam go za rękę i pociągnęłam go do siebie.
- Co Ty robisz? - Zapytał zdezorientowany. Przecież nic takiego nie zrobiłam...nie rozumiem o co mu chodzi.
- Devries będziesz miał kłopoty.
- Te kłopoty będą tylko i wyłącznie przez Ciebie. Czego Ty ode mnie chcesz?
Zdaje się, że doskonale wiedział co zamierzam zrobić. Moja mama nie lubi wręcz nienawidzi, gdy ktoś jej nie słucha, albo lekceważy jej słowa. On to właśnie zrobił. Poza tym z tego co słyszałam nie mogą opuszczać budynku bez pozwolenia.
A ja mam okazję mu dogryźć, więc czemu mam tego nie wykorzystać?
- Lepiej wróć już do domu.
- Słucham? Nie będziesz mi mówić co mam robić, dziewczynko.
- Chcesz się przekonać?
- Jezu...dobrze dzwoń. Zadzwoń do swojej matki i jej to powiedz. Nawet dam Ci swój telefon. - Powiedział to wyciągając go.
Jejku..niby chciałam to zrobić, ale w sumie co mnie to obchodzi. To jego sprawa. Chociaż teraz już jest chyba za poźno. Wyjdę na idiotkę jeśli teraz odpuszczę. Postanowiłam zadzwonić.
Powiedziałam mamie o tym. Chciała żebym wraz z Leo poszli do domu dziecka. Tylko po co ja mam tam iść...nie rozumiem. Bez pożegnania z moim chłopakiem i Lily poszliśmy w stronę budynku.
- Zadowolona jesteś? Przez Ciebie będę miał kłopoty. Nikt nie musiał się o tym dowiedzieć i wszystko byłoby okej, ale nie Ty zawsze musisz coś popsuć.
Nie odpowiedziałam. Nie miałam ochoty się z nim kłócić. Po kilku minutach doszliśmy na miejsce.
Mama siedziała w swoim fotelu i przeglądała jakieś papiery. Uniosła wzrok, gdy nas zobaczyła.
- No w końcu jesteście - Powiedziała z wyrzutem.
Leo zaczął się tłumaczyć, ale to co powiedział...nigdy bym się tego nie spodziewała. Myślałam, że powie prawdę... a więc to jest jakby jego zemsta. On tego pożałuje...pożałuje każdego słowa, którego tu powiedział.







wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 4.

Hej ślicznotko. Zdziwiłam się treścią tego sms-a. Byłam ciekawa tego, kto mógł to napisać. 
Ślicznotko? Kim jesteś? 
Twoim przyszłym chłopakiem ;) 
Słucham? Powiedz kim jesteś? 
Powiedziałem haha..do zobaczenia :* 
Nie ma to jak rozmowa z dziwnym anonimowym człowiekiem.. Nie miałam zamiaru już nic odpisywać. Pewnie ktoś po prostu robi sobie ze mnie żarty. Tak, bardzo śmieszne...
Postanowiłam pójść do salonu obejrzeć jakiś film. Pewnie nic ciekawego nie leci. Jak to w sobotę.
Na kanapie siedział mój brat. W sumie dawno go nie widziałam. Ciągle gdzieś wychodził.
- Hej braciszku - Przywitałam się siadając obok niego na kanapie. 
- Oo któż to raczył do mnie przyjść.
- Jak miałam przyjść skoro nie było Cię w domu - Zaczęłam się śmiać. 
- Dzisiaj byłem prawie cały dzień. 
- Ojejku, no to nie wiedziałam. 
Skąd mogłam wiedzieć, że jest w domu skoro mnie w nim nie było. Swoją drogą to on mógł przyjść i zadzwonić czy coś. Ciągle jest z kolegami, a dla mnie to już nie ma czasu. 
- No dobrze już - Odparł, a po chwili bardzo mocno mnie przytulił. Udwzajemniłam uścisk. 
- Co oglądasz? - Zapytałam.
- Nic. Nie ma nic ciekawego. 
- To oglądamy jakiś horror - Zapropnowałam. 
- Taa żebyś później płakała po nocach ze strachu. 
- Ja? Jaki kłamczuch - Zaczęłam się głośno śmiać. - To Ty później płaczesz. 
- Nie płaczę. Co Ty gadasz. 
- No może nie płaczesz, ale trochę się boisz. Nie zaprzeczaj.
- Oj już ciocho. 
Ciągle się śmiałam. On jest niemożliwy. 
W końcu i tak wyszło na moje, i obejrzeliśmy jeden z horrorów. 
Obudziłam sie na kanapie. Pewnie zasnęłam w trakcie filmu. Jasona nie było obok. 
- No Elena wstałaś w końcu. 
Nawet nie zauważyłam, że mama też jest w salonie. 
- Która godzina? - Zapytałam.
- Już po 11:00. 
- Co? Jak to? Niemożliwe, żebym tak długo spała. 
Zazwyczaj wstaję dużo wcześniej. 
- Gdy wróciłam już spałaś. Nie chciałam Cię budzić. 
Nie odpowiedziałam i poszłam wziąć prysznic. 
Po kilkunastu minutach byłam już umyta i poszłam do swojego pokoju. 
Na łożku siedziała Lily. 
- Co Ty tutaj robisz? 
- No w końcu wstałaś..ile można spać. 
- Jest niedziela.. - Odparłam.
- No i co tego. Tak w ogóle to żałuj, że wtedy nie poszłaś a nami. Było wspaniale! - Niemal wykrzyknęła  podekscytowana. 
- Z tym chłopakiem? 
- Tak.. Polubiłam go. 
Lily zaczęła mi opowiadać ze szczególami cały swój wczorajszy dzień. 
Opowiedziała mi trochę o tym chłopaku. Charlie Lenehan..nowy uczeń naszej szkoły. Jest starszy o rok.
- No to już koniec - Powiedziała w końcu. - a Ty co robiłaś? 
- Ja hmm w sumie to nic ciekawego. Byłam u mamy w pracy. 
- No to tak bardzo ciekawe.. - Odrzekła z sarkazmem. 
Ona tak jak ja  nie lubiła tego miejsca tyle, że ja miałam szacunek do tych dzieci i wszystkich innych osób, które musiały tam być, a ona nie. Nie rozumiała tego, że to nie ich wina, że musiały być w tym miejcu. Równie dobrze ona mogła tam trafić, albo ja. Twierdzi, że ci ludzie skoro tam są to nie muszą zaznać szczęścia. Dla mnie to niezrozumiałe, niedorzeczne. W tym jednym wypaku mamy odmienne zdania. 
- Idziemy gdzieś? - Zmieniłam temat. Nie chciałam go dalej ciągnąć. 
- Nie, muszę się uczyć. 
A no tak zapomniałabym, że jutro mamy dwa sprawdziany. 
- To pa - Uśmiechnęła się do mnie wychodząc. 
Po śniadaniu też poszłam się pouczyć. Przypomniałam sobie o wczorajszym sms-ie. Coż jeśli to nie były jakieś żarty to prędzej czy później dowiem się kto to napisał. 
Nie wiedzieć kiedy był już wieczór. Odrobiłam jeszcze lekcje, posłuchałam muzyki i poszłam spać. I tak nie mam co robić. Chociaż się wyśpię. Nagle obudził mnie dzwięk mojego telefonu. Był to kolejny sms od nieznanego numeru. 
Dobranoc Księżniczko <3 
Nie no...to już jest jakieś mega dziwne i podejrzane. Czemu nie powie mi kim jest. I jeszcze pisze takie rzeczy. Postanowiłam nie odpisywać i pójść dalej spać. 




Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.